czwartek, 31 maja 2012

Różowa wisienka

Wszyscy już podsumowali Giro? Zostałem tylko ja! Po pierwsze, cieszę się, że moją jazdę docenił Jerzy Kryszak, a nigdy nie wyglądał na fana kolarstwa... to tylko potwierdzenie statystyk, tego co słyszy się na ulicy. Wszyscy oglądali - większości się podobała nasza jazda. Nie każdy się tym emocjonował, a we mnie z każdym dniem mija chęć polemiki, czy Giro było nudne, łatwe czy może zbyt wymagające.

Dla mnie trzeci tydzień był wyczerpujący, na pierwszych kilometrach etapów starałem się zabierać w ucieczki, a gdy się nie udało - sił pozostawało na grupetto. Celem naczelnym było dojechanie do Mediolanu. Warto było wyeksploatować przez te 21 dni, każdy z nas czuł radość i satysfakcję przejeżdżając linię mety czasówki. Droga z Herning na Piazza Duomo była długa i praktycznie nie pamiętało się już, kto wygrywał kilkanaście dni wcześniej. To tak jak na Stelvio zapomniałem już jak trudno było na Tonale, a przecież pomiędzy mało się nie działo! Liczy się dziś, bardziej jutro. Na tak wyrównanym poziomie, każdy błąd kosztuje Cię drogo. Nie dziwie się powściągliwości liderów, bo znając ostatnie dwa etapy, każdy z nas czuł respekt i starał się zachować jakiś margines sił. Szkoda mi tylko "Purito", bo był on prawdziwym władcą Giro, miał równy, świetny zespół - ale przeciwko Hesjedalowi w takiej formie, niewiele mógł zrobić. Głupim atakiem straciłby tylko podium.

Ja od początku czułem, że muszę jechać mój wyścig w pierwszych dwóch tygodniach, bo trudno powiedzieć jak organizm odpowie na wysiłek i mnóstwo startów, praktycznie od Katalonii. Zabrakło wisienki na torcie, różowej wisienki! Ważne, że dostałem niezłego kopa pozytywnej energii i motywacji - a sezon jeszcze długi... tymczasem  zajmę się dekorowaniem mieszkania, też na różowo!!!

poniedziałek, 21 maja 2012

Świat na różowo!

Nie ma nic lepszego na Giro niż dzień wolny, ale dlaczego on ma tylko 24 godziny?! Spędzamy go w pięknej Villi Fenaroli - wiele lepiej być nie mogło. Szkoda, że już jutro karawana rusza dalej. W wysokie góry, gdzie będzie piekielnie ciężko, tym bardziej, że prognoza pogody zapowiada deszcz i śnieg. To są uroki Giro, oprócz bardzo ciężkiej trasy, czeka nas wszystko: upały, zimno, deszcz a nawet trzęsienie ziemi, które obudziło mnie w niedziele nad ranem.

To były najlepsze 2 tygodnie w mojej karierze, stanąłem na podium etapu na Wielkim Tourze, otarłem się o maglia rosa, założyłem maglia azzurra !!! Teraz już wszystko jest możliwe, nie czuję presji, tylko wasze wsparcie, więc mogę wiele. Biorę pod uwagę to, że nie miałem szczególnych przygotowań do wielkich gór, ale dam z siebie, żeby stanąć na podium w Mediolanie. To bardzo ciężka misja, ale nogi, trochę szczęścia i matematyki i wszystko może się wydarzyć.



piątek, 4 maja 2012

Wszystko na różowo!

Upss! To już tyle czasu minęło od ostatniego wpisu? Wszystko przez tzw. "portale społecznościowe", gdzie szybciej można umieścić krótką informację, to przez to blog znów zbiedniał, ale obiecuję, że na Giro się poprawię i co kilka dni postaram się zdać relację. Nie będę już wracał do tego, co było w zeszłym miesiącu, bo przecież liczy się "tu i teraz" a jestem na starcie Giro d'Italia. Nie było łatwo się tu dostać, a i droga przygotowań do lekkich nie należała - nawet ostatni Tour of Turkey, dla mnie jak najbardziej udany, był wymagający. Kilka etapów z przewyższeniami po 2500-3000m na drogach o strukturze asfaltopodobnej!

Herning zwariował na punkcie Giro, wszystko jest różowe i mimo transferu i dnia wolnego już po 3 etapach, myślę, że to dobrze, że startujemy z innego kraju, to będzie coś innego, dla nas kolarzy i dla kibiców. Cieszę się, że na starcie jest siedmiu Polaków, a ze mną w ekipie "Kwiatek", będzie łatwiej psychicznie. Już w peletonie chodzą głosy, że "polska mafia" zaczyna rządzić! Dodajmy do tego sporą grupę masażystów i jesteśmy w komplecie. Oczekiwania - powalczyć na jednym z etapów, na innych trzeba pomagać Dario i Francesco. Nastawienie pozytywne, głowa jest dobra, więc musi wypalić!