czwartek, 1 lipca 2010

Po mistrzu

Jak to powiedział Grzesiek - gak56: kiedyś wrócisz do Polski i wygrasz mistrzostwa. Faktycznie, ciężko było przeciwstawić się, 15-stu chłopakom CCC czy 10-ciu z Mroza, zwłaszcza gdy byli dobrze dysponowani, niektórzy nawet bardzo. Przyznam, że zrobiłem sobie ciśnienie, do tego przyjechało kilkunastu kibiców z Torunia, co dodało jeszcze motywacji, więc chęć wygrania była, a skończyło się przeciętnie. Dobrze, że po wyścigu miałem uczucie, że dałem z siebie wszystko. Na pierwszych 100km nie czułem się rewelacyjnie, tzn. nie na tyle, żeby atakować... więc postanowiłem poczekać, wiedziałem, że tydzień po Szwajcarii nie zrobiłem za wiele, że noga musi być dobra, trzeba na nią tylko trochę poczekać. Faktycznie, po 3 godzinach zacząłem lepiej kręcić i atakować, pewnie wszystko skończyłoby się lepiej, gdyby CCC do końca pojechało na "Mańka" i skasowało wszystkie grupki, otworzyłoby to wyścig od nowa, a oni mieliby wszystkich przeciwników "podciętych" i świeżego lidera. Ja trochę się przeliczyłem, tzn. w oczach bardziej doświadczonych kolarzy, za dużo atakowałem w końcówce, przez to zawsze miałem kilku ludzi na kole, którzy "nie mieli interesu", żeby ze mną gonić ucieczkę. Dla mnie to był ostatni moment, żeby nie przegrać wyścigu, może gdybym znalazł się na 2 rundy do mety z kimś, kto pomógłby w walce z CCC i Mrozem, to udałby się namieszać. Z pewnością tam przegrałem ten wyścig. Cieszę się, że koszulkę ubrał Jacek Morajko, był silny i miał najlepszą drużynę.
W tym tygodniu chcę trochę odpocząć, czasu do TdP nie mam zbyt wiele... postaram się przygotować najlepiej jak potrafię w Dolomitach, na wysokości 2200m będę przez ok. 20 dni. Później w zależności od planów ekipy wezmę udział w Brixia Tour lub Tour de Wallonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz