poniedziałek, 3 września 2012
Za Atlantyk
Miałem sporo emocji w drodze na lotnisko, co kilkanaście sekund odświeżałem twittera, żeby zobaczyć czy Dario Cataldo wygrał dzisiejszy etap, udało się! Z opisu wynikało, że finałowa góra była nieludzka, więc tym bardziej cieszę się, że wybrałem inną końcówkę sezonu, gdzie więcej szans dla zawodników takich jak ja. Po pechowej Danii, gdzie złapałem cztery gumy, w tym dwie w końcówkach etapów pojechałem prosto do Karpacza na kilka dobrych treningów. Jak zawsze, nawet taki krótki okres przygotowań daje więcej motywacji na następne wyścigi. Przez kilka dni dobrze trenowałem, jadłem i spałem, na efekty będę czekał w Kanadzie. Po drodze, 21 godzin z rodziną, przepakowanie walizek i ruszam za Atlantyk. Pierwszy raz będę w Ameryce Północnej, klasyki w Quebecu i Montrealu widziałem tylko w telewizji - zapowiada się wyścig zbliżony do MŚ, więc będzie można sprawdzić gdzie jestem na tle "WT-owego" peletonu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jako kolarz w wersji full amator trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuń