niedziela, 17 marca 2013

Lodówka

Oglądając dzisiejsze Milano-Sanremo miałem mieszane uczucia, z jednej strony ogromny szacunek dla wszystkich, którzy ukończyli! Z drugiej: pytałem się dokąd to wszystko zmierza, przecież to jest chore i zagraża zdrowiu, w żadnej innej dyscyplinie człowiek nie idzie w takie ekstrema. Nie mogę zapomnieć o zeszłorocznej Volta a Catalunya, gdzie ścigaliśmy się w podobnych warunkach, do tego mięliśmy kilkadziesiąt kilometrów zjazdów. Nie było relacji w telewizji, nie mówiło się o tym tak wiele, ale tak samo - kolarze krzyczeli z bólu i zimna w autobusach. Trzeba to przeżyć, żeby dziś zrozumieć kolarzy we Włoszech.

Dziś znów jestem na starcie "Katalonii", podobnie jak rok temu - trenowałem w Calpe i czuję się dobrze. Jest kilka etapów dla mnie, więc nawet nie występując w roli lidera powinienem znaleźć coś dla siebie. Od pierwszego etapu mam nadzieję na dobry wynik, ale najpierw poczekajmy jaka będzie taktyka drużyny. Jest z nami Andy Fenn i z pewnością będziemy chcieli, żeby się przełamał i wygrał... ja mam cały tydzień, żeby się pokazać. Trzymajcie kciuki za orzełka!



1 komentarz:

  1. pierwsza proba pokazania sie jest za panem. trzeba dodac odwazna (i bezczelna zarazem) :) z koszulka z orzelkiem latwo pana wylowic w gaszczu kolarzy. zycze dalszych udanych prob.
    ps. tytuly rodem ze sklepu agd trafione w sedno. mam nadzieje ze tytul pralka zostanie panu przez pogode darowany. chociaz w holenderskich i belgijskich klasykach o to latwo :)

    OdpowiedzUsuń