Kartki w kalendarzu trzeba wyrywać bardzo szybko w ostatnich dniach, miałem tylko jeden dzień na przepakowanie walizki w domu, a teraz jestem już na południu Turcji. Narazie czuję się jakbym walczył z kilkugodzinną zmianą czasu, niby jestem w Azji, z domem dzieli nas tylko godzina czasu, ale czuję się gorzej niż w Australii. Zakładam, że po dzisiejszym etapie wrócę do normy... w końcu na Fleche Wallone nie wypadłem źle! Pierwszy wyścig po tak długim czasie a udało mi się do Mur de Huj przyjechać z pierwszymi, gdzie trochę pracy po drodze trzeba było wykonać. Trzeba przyznać, że jak się ma takiego młodego w ekipie, to zawsze człowiek da z siebie kilka procent więcej. To co Kwiatek robi w ostatnich tygodniach, to nowa historia polskiego kolarstwa, z drugiej strony, to dopiero początek.
Cele na Turcję są jasne, dużo pracy na sprinterskich końcówkach i próba walki na jednym z etapów. Może okazać się, że to wystarczy do walki w generalce... ale poczekajmy, we wtorek wszyscy będziemy mądrzejsi!
liczymy na show we wtorek i ew. w piatek, lajlepiej w parze z kims z ccc :)
OdpowiedzUsuńszkoda infekcji (i jazdy w parze z kims z ccc, ale 4 minuty za liderem:) grunt ze dzisiaj widac ze zdrowie wraca do normy. 5 miejsce ze sprintu- niezly wynik.
OdpowiedzUsuńzaczynam miec wrazenie ze pan jedzie po generalke a nie ucieczki. fajnie :)
OdpowiedzUsuń